Wszystkie rzeki i jeziora
2019-07-15

Chciałbym w życiu spróbować
Zanurzyć swą rękę w wodach
Wszystkich rzek i jezior

Włożyć pod chłodny strumień
Żywego, rwącego potoku
Poczuć jak wpływa na skórę

Wejść ostrożnie, powoli
Zanurzać po trochu się nagi
W tafli dziewiczych jezior

Wzdychać gdy skóra od słońca spieczona
Wejdzie pod błonę, do zimnych czeluści
Z rozkoszą zatapiać się dalej

I chciałbym poznawać, smakować
Czy one są miłe w dotyku i smaku

Chciałbym w życiu spróbować
Czy każda z tych wód taka sama
Lub w której mi będzie najlepiej

Aż znaleźć najlepszą z nich wszystkich
I kąpać się w niej dnia każdego
I kąpać się z nią i w niej brodzić

***
2019-07-11

Powiedz
Czy chcesz mnie mieć
Czy być tu dla mnie

Stoisz w przedsionku
I nie przestępujesz progu do końca
Czy mam po Ciebie wyjść?

Czy wejdziesz sama?
Albo obrócisz się
I wyjdziesz z mojej sieni

Twoje słowa burzowe
Twoje włosy są proste
A myśli kręcą się wokół siebie

Czy chcesz żebym wrócił?
Czy boisz się być sama
A wrócić może ktokolwiek?

Nic nie mów
Mam dosyć tego czyśćca
Podejmę decyzję za Ciebie

Wychodzę

Drogi
2019-07-02

Usiadłem przy drodze gdy nastawał wieczór
Chciałem odpocząć, nabrać oddechu
Lecz zaraz mnie kłopot zaczął w głowę trapić
Jak ja mam trafić?

Codziennie chcę z rana jedną obrać drogę
I do południa tą jedną drogą chodzę
Lecz później znikam i z tego kursu zbaczam
Czy koła zataczam?

Raz czy dwa już było całkiem blisko
Tak że z drogi już ujrzałem ognisko
A i tak zakręciłem i w ciemnię dotarłem
Ze strachu pobladłem

Miało tej drogi wyjść z rok, dwa z dużą górką
Do dziesiątki tymczasem zostało mi krótko
A wszystkie te drogi są prosty jak druty
Lecz ja idę na skróty

***
2019-05-29

To miejsce gnije
Rozkładają się martwe ciała
Rdzewieją szyny
Pękają drogi

To miejsce gnije
Żyją tylko tchórze
Sępy żywiące się padliną
Umrą jako ostatni

Wszystko co odważne, co waleczne
Umarło przedtem
Bóg lub ktokolwiek inny
Zdeptał ten świat jak mrówkę

Spłonęły wszystkie lasy
Z wielkich drzew został popiół
Rozsypały się piękne rośliny
Z traw została goła ziemia

To miejsce gnije
Zwęglone kończyny
Spalone zwłoki
Ostatnie życie niedługo zaniknie

To miejsce już zgniło
Puste czeka na sąd
Nie da już nigdy życia
I nigdy nie będzie domem

Ślepcy
2019-05-22

Co ziściły ptaki nad naszymi głowami
A mówiły nam często "liczcie się ze słowami"
Co przepowiedziały kamienie leżące na drodze
Że kiedyś za wszystkie klątwy zapłacimy srodze

Gdybym wtedy, jako źrebię, był tego świadomy
Że będę stąpał po świecie niewidomych
Tobym łyżką wyłupił oboje swych oczu
I nie patrzył na wszystkich tak samotnie, z boku

Lecz ja chwaliłem się swym sokolim wzrokiem
Ukrywając także to, że słabł z każdym rokiem
Opowiadałem o pięknej zieleni przede mną
Kłamiąc o pięknie barw nawet gdy było ciemno

Aż w końcu po latach, gdym z losem się zderzył
Że to dla ślepców, nie do mnie ten świat należy
I że żaden na mnie nie zwrócił uwagi
To nie mam już nawet nic mówić odwagi

Płachty
2019-05-15

Dwie płachty zdobione są farbą tą samą
Pachną tak samo, wyglądają tak samo
I stoją w szeregu tym samym co rano
Wszystko to samo

I słońce przez okno oświetla tak samo
Te płachty co stoją jak je pomalowano
Gdy zajdzie to obu nie będzie widziano
Wszystko to samo

Dwie płachty te same, ten sam materiał
Na krańcach naszyta ta sama draperia
I stoją jak stały

Lecz słońce co pada na te same tkaniny
Nie jest tym samym co wczoraj
Choć pozornie tak samo mijają godziny
Ono ciągle świeci od nowa

I zapach co wczoraj przypominał kwiaty
Dziś trochę już osłabł
Choć nic nie zmieniło się tu oprócz daty
To woń już nie jest tak mocna

A kolor? Na obu toć ten sam jest dalej
Zarazem jest jednak ciut inny
Bo wysechł i nie ma już mocy tej samej
I nikt nie jest winny

Bo nigdy dwa razy wchodząc do rzeki
Do tej samej rzeki nie wejdziesz
Bo woda wciąż płynie i tu jest już inna
A tamta jest pewno gdzieś indziej

Dwie płachty co stoją na łokieć od siebie
Zmieniają się same przez siebie
I słońce co świeci wysoko na niebie
To nie jest to słońce co wcześniej

Człeki
2019-05-07

Żeśmy wyszli ze domów wieczorową porą
Żeśmy żywili swe trzewia zerwaną z drzew korą
Żesmy czerpali napitku ze stawów i rzek
Żeśmy zwali wzajemnie się - człek

A każdy ze człeków iść swoją miał drogą
A każdy ze człeków inaczej miał stromo
I inna ta droga była dla stóp
Raz trawa raz gruz

Żem doszedł do skały i wspiął się wysoko
Aż tyle nie widziałżem nigdy jak dotąd
Tam miasta i wioski i życie tętniło
Z budynków dudniło

Więc rzekłem do człeków - tam chyba coś grają!
Tam bawią, tam piją, tam się objadają!
Tam miejsce jest dla nas, tam się posilimy
Dotrwamy do zimy!

Lecz żaden ze człeków iść za mną coś nie chciał
Lecz każdy ze człeków popatrzył na człeka
I głową pokiwał ponuro i smętnie
"Toć nikt Cię tam nie chce"

"Wyrzucą z jednego? Do innych zapukam
Nie wpuszczą mnie w dom? - Toć obok jest buda
Psy karmę dostają i wody dostatek
Więc tutaj zostanę"

Człeki rozlazły się w różne strony
A każdy pagórek różnie miał stromy
A ja zostałem w tej budzie jak zwierzę
Aż przyszła jesień

Zimno tu
Ciemno tu
I chowam się przed psami

Bo człeki tu nie są
Podobno mile widziani

A reszta ze człeków co szedłem wraz z nimi
Znaleźli się wszyscy i się osiedlili
I żyją i nie chcą już słyszeć o tamtych
Co ich wyrzucili

A ja zostałem sam jak ten palec
W budzie po psie, jak dla mnie za małej
Nie chciałem podążać za innymi człekami
Więc mam swoją karę

W jaskiniach przynajmniej jest ciepło

***
2019-05-01

Nigdy nie zgadłbym że będziesz tu
Ze mną siedzieć w pokoju bez słów
Masować swą ciszą zmęczone uczucia
Od nowa mnie uczyć miłości do życia

Nigdy nie zgadłbym że będziesz tu
Że przyjdziesz w kolejną z kolei noc znów
Tak wdzięczna za słowa, a jeszcze nie czyny
Tak ciepła, swobodna gdy się z sobą łączymy

Nigdy nie zgadłbym że będziesz tu
Milczeć w słuchawkę, nie mówić do snu
Na liniach miast półnut pauzy postawiasz
Tak żebym zrozumiał Twój w myślach rozgardiasz

Tak piękna i zwykła
Nieduża i mysia
Porcelanowo krucha
Szepce do ucha

Jeszcze nie teraz, na pewno za chwilę
Gdy w końcu pokona tę najgorszą milę
Góra wysoka, czy sił wystarczy?
Czy co za tą górą da radę zobaczyć?

Na pewno, na pewno, inaczej nie będzie!
Rękę bym dał uciąć że ona tam wejdzie!
Dlaczego? Dlaczego taki jestem pewien?
Bo sam ją tu wołam, do góry

Do siebie

Dom
2019-04-27

Z liści i chrustu sklecony dom
Nie nada się nijak na lata
Pożar go strawi
Wichry go zdmuchną
Powódź zatopi
A ziemia przysypie

Dlaczego mieszkamy w tym domu?
Ty chciałaś mieszkanie kuć w skale
Czy to ja Tobie kuć nie kazałem?
Czyśmy po prostu zapomnieli o sprawie?

Cień mamy i ciepło i ściany
I widać to nam jakoś wystarcza
0 ogniu i wichrze i wodzie i ziemi
I o tym że domek nie strzyma
Po prostu zapominamy

Dlaczego nie chcemy zbudować domostwa?
Liście już nam gnić zaczynają
Nocami już bywa nam chłodno
A ziemia też nie jest wygodna

Wyjdę rano z szałasu
Gliny poszukam, cegłę wypalę, drewna nazbieram
Wykopię solidny fundament
Przestańmy być w końcu wygodni
Chwilowo wygodni

Ptak
2019-04-24

Ptaki leciały polować
A w kluczu swym miały nielota
Co udając że z nimi poluje
Na grzbietach swych braci się chował

Nigdy nie złapał ni szczura
Ni kuny ni cienia własnego
Bał się okropnie wędrować
Na skrzydłach kolegi swojego

Lecz strachu nie dało się poznać
I nikt tego strachu nie widział
Przynajmniej go starał się chować
Ten ptak co wadliwe miał skrzydła

Patrzeli na niego i oczy mrużyli
"Skąd myśmy go tu w ogóle wzięli?"
Był dziwny to nielot, miernota kaleka
A siedział i jadł i z nimi chciał śpiewać

Co czuje ptak gdy udaje?
Co czuje gdy udawać nie musi?
Co czuje kiedy sam zostaje?
Gdy smętnie pod nosem zawodzi